Rzymskokatolicka Parafia pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Krzęcinie

Ks. Krzysztof PIERZCHAŁA

– Nadszedł wreszcie ten dzień, w którym jako kapłan po raz pierwszy sam sprawowałeś Mszę świętą. Chcę zapytać cię o te ostatnie przygotowania.

Praktyka na parafii – roczna. Jak ją przeżyłeś?

Moją praktykę diakońską odbywałem w parafii Matki Bożej Fatimskiej w Porębie Wielkiej. Jest to malownicza parafia położona u podnóża Turbacza i Gorczańskiego Parku Narodowego. Opiekę nad parafią sprawuje tam ks. proboszcz Zdzisław Bogdanik (chyba mam szczęście do księży Zdzisławów).

W czasie praktyki opiekowałem się ministrantami i grupą młodzieżową oraz grupą modlitewno-charytatywną św. Ojca Pio. Zajmowałem się również kościołem (jego wystrojem, porządkiem), przygotowywaniem Mszy Świętej, nabożeństw, głosiłem kazania, które również mogli nasi czytelnicy znaleźć w miesięczniku krzęcińskim.

Oprócz obowiązków w parafii również uczyłem katechezy w szkole podstawowej. Pod moją opieką były klasy V i VI oraz dzieci z indywidualnym tokiem nauczania.

– Sporo tego. Czy uważasz, że taka praktyka to dobre przygotowanie do przyjęcia sakramentu kapłaństwa?

Niewątpliwie seminarium krakowskie, które jako jedyne zapewnia roczną praktykę diakońską postawiło na dobrą kartę wysyłając swoich diakonów na różne parafie diecezji. Istotnie można powiedzieć, że była to praktyka, gdyż mogłem poznawać i przyglądać się sposobom pracy duszpasterskiej, opieki nad różnymi grupami, jak i zarządzaniem parafią.

– Niewątpliwie ważnym elementem tego przygotowania była obrona pracy magisterskiej? Jak to się odbywało?

Pracę pod tytułem: Konieczność spożywania Ciała i Krwi Chrystusa dla osiągnięcia życia wiecznego w Passusie Eucharystycznym (J 6, 22 – 59) obroniłem w marcu. Przygotowanie pracy trwało od trzeciego roku pod czujnym okiem promotora, którym jest ks. dr hab. Bogdan Zbroja prof. UPJPII (być może niektórym znany z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach).

Egzamin składał się z dwóch części. Pierwszą była właściwa obrona pracy, zostały postawione mi pytania dotyczące treści oraz omawianych zagadnień. Drugą częścią był tak zwany egzamin ex universa (dotyczący całości studiów). Komisja zadawała pytania z różnych dyscyplin teologicznych miedzy innymi z teologii moralnej, fundamentalnej, dogmatycznej, biblijnej.

– W naszych rozmowach wspominałeś o spotkaniach z rektorem i arcybiskupem. Co to były za spotkania i jaki miały charakter?

Rozmowy z ks. Rektorem dotyczyły przede wszystkim decyzji co do święceń, oraz woli ich przyjęcia. Ks. Rektor zadawał pytania o ewentualne przeszkody uniemożliwiające przyjęcie święceń, a w czasie innego spotkania ogłaszał decyzję przełożonych. Natomiast rozmowa z ks. Arcybiskupem dotyczyła formacji w ogólności. To znaczy zadawał pytania, jakie postępy zauważam w sferze intelektualnej i duchowej. Poruszona również została aktualna sytuacja Kościoła, oraz sprawa preferencji duszpasterskich. Ostateczną decyzję o dopuszczeniu do święceń podejmuje ks. Arcybiskup.

– Wspominałeś także o egzaminie jurysdykcyjnym. Może przybliżyłbyś naszym Czytelnikom ten temat.

Egzamin jurysdykcyjny jest zdawany przed Rektorem Seminarium i dotyczy zagadnień związanych z Sakramentem Pokuty. Przedstawiony zostaje przykładowy przypadek penitenta, moim zadaniem było rozwiązać problem, pouczyć, zadać pokutę i dać rozgrzeszenie. Ponad to każdy z nas otrzymywał pytanie z zakresu teologii moralnej i nauczania Kościoła. Następnie ks. Rektor daje również pewne wskazówki do dalszej posługi w konfesjonale.

Oprócz egzaminu ze spowiedzi, jest również egzamin ze Mszy Świętej, tutaj nie ma zbytniej filozofii, bo każdy z nas musiał odprawić wyznaczoną Mszę.

– Bezpośrednie przygotowanie do święceń to tygodniowe rekolekcje.

Rekolekcje przed święceniami kapłańskimi, w przeciwieństwie do tych przed diakonatem, odbywają się poza seminarium. Dla nas został wyznaczony ośrodek rekolekcyjny w Zembrzycach. Rekolekcje rozpoczęły się w niedzielę wieczorem, a zakończyły się w sobotę jutrznią. W między czasie, bo w piątek wróciliśmy do seminarium, aby o 20 złożyć wyznanie wiary i przysięgę wierności przed święceniami. Rekolekcje prowadził ks. Dawid Leśniak, Ojciec duchowny naszego rocznika. Były bardzo ciekawe i inspirujące, przeżywane w ciszy, co pozwalało na dokonanie głębokiej refleksji. Odbyliśmy również spowiedź generalną.

– I wreszcie 25 maja – sobota – dzień święceń kapłańskich. Jak wyglądają takie święcenia?

Lituria święceń jest dosyć złożono, po przywitaniu ks. Arcybiskupa w Katedrze na Wawelu, rozpoczyna się Msza Święta. Po Ewangelii następuje przedstawienie kandydatów – każdy z nas był imiennie wywołany i potwierdzał swoją obecność słowami: „Jestem”.

Po homilii, która dotyczyła posługi kapłańskiej w tych trudnych dla Kościoła czasach, składaliśmy przyrzeczenia oraz ślubowaliśmy cześć i posłuszeństwo Arcybiskupowi i jego następcom. Dopiero teraz następuje chyba najbardziej znany moment, tak zwane leżenie krzyżem w czasie litanii do Wszystkich Świętych.

Po śpiewie litanii następuje nałożenie rąk na kandydatów przez biskupów i kapłanów obecnych w katedrze oraz modlitwa święceń. To jest kluczowy moment. Po tym obrzędzie zakładamy stuły na sposób właściwy dla księży i ubieramy ornaty.

Tak „wyszykowani” podchodzimy do Arcybiskupa, który namaszcza nam ręce. I ostatnie podejście, aby otrzymać symbolicznie kielich i patenę do sprawowania Eucharystii i odebrać znak pokoju od ks. Arcybiskupa i wszystkich obecnych księży w katedrze.

Następnie Msza Święta odbywa się jak zwykle, tyle że, my również koncelebrujemy ją wraz z innymi kapłanami.

Po Mszy Świętej otrzymaliśmy celebrety, czyli dokumenty potwierdzające nasze święcenia i zgodę na spowiadanie.

– A dzisiaj Msza święta prymicyjna. To chyba spełnienie twoich marzeń. I radość dla rodziców i babci, która z nieba na to patrzy.

Niewątpliwie, jednak, myślę, że jest to radość dla wszystkich, że po ponad trzydziestu latach z naszej miejscowości znów wychodzi ksiądz. Mam nadzieję, że znajdzie się mój następca.

– Dla niektórych takie wydarzenie będzie wielkim przeżyciem. Z Zelczyny były prymicje ks. Pawła, ale z Krzęcina chyba ks. Andrzeja i to wiele lat temu. Niektórych na świecie jeszcze nie było.

Prymicje ks. Pawła pamiętam dobrze, natomiast, jeśli chodzi o ks. Andrzeja, to nie bardzo (śmiech).

– Po tych uroczystościach idziesz już do pracy, czy masz jakieś wolne?

Wolnego nie mam, bo od Pana Boga nie ma wolnego.

Wakacje wolne, czy na zastępstwa i rekolekcje?

Częściowo urlop, częściowo zastępstwo, początkowo w Porębie Wielkiej. Wyjazd oazowy z  dziećmi i pewnie znów jakieś zastępstwo. Ostatni tydzień sierpnia mam zarezerwowany na przeprowadzkę na nową parafię.

Dziękuję za rozmowę. Będziemy Cię wspierali modlitwą. Szczęść Boże.

Również dziękuję za rozmowę, za przygotowanie Prymicji i wsparcie przez cały okres seminarium. Zapewniam o modlitwie i o nią proszę, bo jak mawiał św. Jan Maria Vianney: „Nie ma złych kapłanów, są tylko tacy, za których ludzie zbyt mało się modlą”.

Wszystkim czytelnikom udzielam prymicyjnego błogosławieństwa.

Z Kl. Krzysztofem Pierzchałą rozmawiał Ks. Krzysztof Grabiec